Nie było jeszcze szóstej rano, gdy pani Magdalenie odeszły wody. To był znak, że zaczyna się poród jej pierwszego dziecka. - Zawołałam do męża, że to już "ta chwila" i musimy jechać do szpitala. Pomógł mi wsiąść do samochodu, który stał przed domem. Było tak zimno, że nasze auto nie chciało odpalić. Dopiero po kilku próbach ruszyliśmy - wspomina pani Magda.
Małżonkowie w pośpiechu skierowali się do szpitala w Wejherowie. Daleko jednak nie dojechali. - Nagle coś strzeliło w kole. Mąż się zatrzymał. Wybiegł sprawdzić, co się stało. Okazało się, że złapaliśmy gumę - tłumaczy kobieta. Czasu na wymianę koła nie było, więc maż pani Magdy zadzwonił po pogotowie. Już chwilę później, ku zdziwieniu rodzącej kobiety i jej męża, zamiast karetki na ratunek przybył policyjny radiowóz.
- Otrzymaliśmy zgłoszenie na numer alarmowy, że w samochodzie jest rodząca kobieta. Byliśmy niedaleko, więc sami tam ruszyliśmy, nie przekierowując rozmowy do pogotowia, bo nie było na to czasu - tłumaczą policjanci, st. sierż. Rafał Płotka i st. sierż.
Rafał Studziński, którzy przenieśli rodzącą z samochodu do radiowozu i na sygnale pognali do szpitala. Gdy dotarli na miejsce, dziecko było już niemal na świecie. - Urodziłam synka. Dam mu na imię Rafał, na cześć dzielnych policjantów. Jak dorośnie, pewnie wstąpi w ich szeregi - mówi szczęśliwa mama.