Kiedy Aneta, młoda dziewczyna z niewielkiej nadbużańskiej wioski Bojary (woj. mazowieckie), poznała Antoniego M., myślała, że to dobry człowiek. Taki był doświadczony przez życie, opiekuńczy i wspaniałomyślny. Niestety, pomyliła się. Antoni rychło zaczął ostro pociągać z butelki. O niej zapominał...
Dziewczyna szukała więc pocieszenia w ramionach ich wspólnego znajomego. To właśnie w czasie schadzki nakrył ich Antoni. Od razu przyłożył Anecie w twarz. Wyciągnął za włosy na drogę. Potem dotkliwie bił co parę metrów. Aneta upadła... Nie była w stanie iść dalej. Zazdrosny kochanek zostawił ją w rowie i poszedł pić. Kiedy wrócił, dziewczyna nie żyła.
Antoni nie czuje się winny. Uważa, że miał prawo przyłożyć ukochanej.
- Pobiłem Anetę, bo zdradziła mnie z kolegą. Chodziła i uśmiechała się też do innych mężczyzn - twierdzi.
Za pobicie ze skutkiem śmiertelnym mężczyzna może spędzić 15 lat w więzieniu.