Boję się swoich oprawców

2009-11-30 12:35

To się nie może dziać naprawdę! Iwona Żołądek (44 l.), ofiara czterech potworów z Grudziądza (woj. kujawsko-pomorskie), drży o swoje życie, a jej oprawcy - którzy ją zgwałcili, a jej męża Tadeusza (49 l.) zabili - są łagodnie traktowani przez wymiar sprawiedliwości.

Zamiast gnić całe życie za kratami, pójdą na kilkuletnią odsiadkę i zaraz wrócą gnębić dalej kobietę. - Muszę stąd uciec, zanim mnie dopadną - krzyczy przez łzy pani Iwona.

Denis S. (20 l.), Patryk M. (22 l.), Paweł K. (19 l.) i Patryk A. (21 l.) - samo wspomnienie któregoś z tych zwyrodnialców sprawia, że pani Iwona truchleje ze strachu. A kiedy pomyśli, że za parę lat te bestie będą wolne i znów zamieszkają po sąsiedzku, groza wstrząsa jej całym ciałem. - Koledzy tych bandziorów już mnie zaczepili przed domem i grozili. I co ja mam zrobić? Boję się. Czuję się opuszczona przez państwo - mówi zalewająca się łzami kobieta.

Już w weekend opisaliśmy, jak ta banda potworów wparowała nocą do domu pani Iwony. Patryk A. zgwałcił ją, a następnie pobił do nieprzytomności. W tym czasie jego kompani katowali jej ukochanego męża Tadeusza. Z takim bestialstwem, że mężczyzna nie przeżył spadającego na niego gradu brutalnych ciosów. Kiedy kobieta ocknęła się, w jej domu nie było już bandytów.

Policja szybko ujęła morderców. I zdawało się, że sprawiedliwość zatriumfuje. Ale wtedy okazało się, że nie ma kary dla tych zwyrodnialców. Prokurator uznał, że ich czyn to tylko "pobicie ze skutkiem śmiertelnym" - co najwyżej 10 lat kary. Patryk A. usłyszał jeszcze zarzut - innej czynności seksualnej - maksymalnie 8 lat więzienia. Jeśli będą się dobrze sprawować, już za góra 6 lat wyjdą i będą cieszyć się wolnością, mieszkając po sąsiedzku ze swoją ofiarą.

Pani Iwona nie potrafi znieść tej myśli. - Oni tu wrócą. Za dobre sprawowanie na wolność wyjdą wcześniej, będą tutaj na przepustki przyjeżdżać. Ja muszę nazwisko zmienić i uciec z tego miasta. Bo kto mnie przed nimi ochroni? - pyta zdesperowana kobieta.

Liczyła na pomoc policji, na opiekę i ochronę. - Na komisariacie mówili mi, że zajmie się mną psycholog, ale tak się nie stało. Nikt ze mną nie porozmawiał. Policjanci jedynie do domu wnieśli manekina, położyli go w kuchni i pytali się mnie, czy tak leżał Tadeusz. Pytali się mnie o to kilka razy, czy aby na pewno tak leżał. Ja teraz, jak to widzę, to boję się wejść do kuchni - opowiada.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki