W czwartej klasie podstawówki Wojtek nagle zachorował. Lekarz stwierdził świnkę. Później okazało się, że miał zapalenie węzła chłonnego. Ponieważ choroba nie była leczona jak trzeba, przerodziła się w raka.
Śmiertelnie chory chłopak trafił do Szpitala Dziecięcego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Spędził tam rok, przeszedł ciężką chemioterapię. Przez cały ten czas modlił się do Jana Pawła II, by mu pomógł uniknąć śmierci. O wstawiennictwo błagali też zrozpaczeni rodzice Maria (47 l.) i Stanisław (50 l.) Rudniccy.
Patrz też: Częstochowa: Papież uzdrowił naszą Glorię
Więcej
https://www.se.pl/wiadomosci/polska/czestochowa-papiez-uzdrowi-nasza-glorie-aa-pDo8-AqwA-nQLp.html
I stał się cud. Wojtek wymknął się śmierci. Jest przekonany, że nie tylko dzięki medycynie, ale też dzięki temu Komuś tam, na górze. Nastolatek chodzi teraz do technikum w Tarnowie. Żyje i rozwija się, jak jego rówieśnicy. Ale to, co przeszedł, na zawsze w nim pozostanie. - Czuję, że papież wciąż czuwa nade mną - mówi.