Zaginiona kobieta przyleciała do Polski samolotem w czwartek 3 stycznia. Ostatni ślad to rozmowa telefoniczna z siostrą, której mówiła, że przenocuje z synem u ojca, do którego ostatecznie nie dotarła. Następnego dnia nie pojawiła się również na lotnisku w podkrakowskich Balicach, skąd po południu miała lot do Londynu.
Według nieoficjalnych ustaleń portalu kobieta wraz z mężem miała udać się do notariusza, by w zamian za 15 tys. funtów przepisać na niego swój dom. Jej mąż miał twierdzić, że kobieta dzień przed zaginięciem była roztrzęsiona. Kiedy wstał rano, 34-latki nie było już w domu.
Dziennikarze dotarli też do Sardara, Kurda, który zaoferował 100 tys. zł nagrody dla osoby, która udzieli informacje na temat zaginięcia kobiety. Mężczyzna na początku był brany za znajomego zaginionej, prawdopodobnie jednak od dwóch lat mieli romans. Sardar miał oczekiwać, że kobieta odejdzie od męża i twierdzi, że miała przygotowane papiery rozwodowe. Na nagranej rozmowie, do której dotarli dziennikarze, słychać, jak mąż Grażyny wyzywa ją i jej grozi. Nagraniem dysponuje policja.
Według informacji portalu stan rozkładu zwłok znalezionych w czwartek wskazuje, że do śmierci doszło kilka tygodni temu. Z tego powodu dziennikarze nie wykluczają, że ciało kobiety może należeć do zaginionej Grażyny Kuliszewskiej.