Minął tydzień, odkąd warszawski sąd wypuścił "Hossa" na wolność, zamiast zamknąć go w areszcie. Sędzia Katarzyna Zaczek-Czech uznała jednak, że 300 tys. zł poręczenia majątkowego i dozór policyjny, czyli stawianie się Arkadiusza Ł. pięć razy w tygodniu na komisariacie, to odpowiednie zabezpieczenie. Przyznała, że łagodniej obeszła się z bossem wnuczkowej mafii również dlatego, że przeszedł dwa zawały.
Prokuratura i policjanci od początku tę decyzję uważali za nieodpowiedzialną. Poszukiwali przecież "Hossa" półtora roku, by przedstawić mu zarzuty za wyłudzenie milionów złotych. Ale cóż.
Szef mafii wnuczkowej wyszedł na wolność, pojechał do Poznania i tam w środę około godz. 21 pojawił się w komisariacie Poznań-Jeżyce, gdzie podpisał pierwszy protokół dozoru policyjnego. Jednak kolejnej wizyty romskiego króla policjanci już się nie doczekali.
- Arkadiusz Ł. nie stawił się ani w piątek, ani w sobotę. Dlatego w poniedziałek rano będziemy informowali o tej sytuacji sąd. Skontaktujemy się także z jego obrońcą - mówi mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Na czwartek z kolei zaplanowano rozpatrzenie zażalenia prokuratury na brak aresztu dla "Hossa". Możliwe, że oszust, czując, co się święci, postanowił dać nogę i prysnął za granicę.