- Moja mała córeczka wciąż walczy o życie. Przez cały czas modlę się o to, by przeżyła - wyznaje nam Jarosław S., roztrzęsiony ojciec porażonej prądem dziewczynki. - Lekarze będą utrzymywać Nikolkę w śpiączce aż do niedzieli - mówi łamiącym się głosem.
Ta potworna tragedia wydarzyła się w Rawie Mazowieckiej. Czteroletnia Nikola S. jak co wieczór radośnie pluskała się w wannie. Nie była świadoma, że obok niej leży śmiertelnie niebezpieczny przedmiot. Najwyraźniej jedno z rodziców bezmyślnie zostawiło na brzegu wanny podłączoną do prądu suszarkę do włosów. Dziewczynka podczas zabawy strąciła ją do wody. Natychmiast poraził ją prąd.
Przerażający krzyk porażonego dziecka
Nagle w całym domu rozległ się przerażający krzyk dziecka, a chwilę później zapadła grobowa cisza. Mała Nikola zdołała tylko krzyknąć i zaraz potem straciła przytomność. Kiedy Jarosław S., ojciec dziecka, wbiegł do łazienki, w wodzie pływało bezwładne ciało jego córeczki. Na dnie wanny leżała suszarka. Na szczęście wstrząśnięty ojciec zachował resztki zimnej krwi i natychmiast wezwał pogotowie. Stan rażonej prądem Nikoli był tak ciężki, że dziewczynkę błyskawicznie przetransportowano do szpitala śmigłowcem. Nieprzytomna Nikola trafiła na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej do dziecięcego szpitala na ulicy Niekłańskiej w Warszawie.
Policja bada sprawę
Jak to się stało, że w momencie, gdy czteroletnie dziecko samotnie brało kąpiel, na brzegu wanny leżała podłączona do prądu suszarka do włosów? To musi wyjaśnić policja.
- Funkcjonariusze sprawdzili rodziców na alkomacie. Okazało się, że byli trzeźwi - mówi Karolina Sokołowska z policji w Rawie Mazowieckiej. - Tłumaczyli też, że nie wiedzieli, iż suszarka była podłączona do prądu.
Ale w tej chwili najważniejsze nie jest ukaranie winnych zaniedbania. Najważniejsza jest walka o życie maleństwa. Niech dobry Bóg nie pozwoli jej odejść.