Jak pisze „DGP”, powołując się na rozmowę z anonimowymi ekspertami, którzy zajmują się katastrofą smoleńską, jedną z największych bolączek polskiego śledztwa jest właśnie brak kilku kluczowych dokumentów.
Brak między innymi radaru podejścia z lotniska Siewiernyj oraz radiolatarni. – Nie mamy nawet protokołów oględzin tego sprzętu. A powinniśmy dysponować oryginalnymi urządzeniami zabezpieczonymi plombami przez polskich prokuratorów – twierdzi w rozmowie z DGP jeden z prawników, który zapoznawał się z materiałami śledztwa.
Nie ma również protokołów oględzin miejsca katastrofy. – Owszem, w aktach znajdują się fotografie miejsca katastrofy, ale to za mało – mówi „Dziennikowi”. Kolejny rozmówca gazety wskazuje, że brakuje w aktach oględzin i ekspertyz technicznych wraku Tu-154M.
– Nie chodzi o stan techniczny samolotu na dzień 10 kwietnia przed wylotem, bo takie materiały istnieją, tylko ekspertyzy opisujące szczątki Tu-154m – twierdzi jedna z osób znających akta wojskowego śledztwa.
To właśnie dlatego polscy śledczy postanowili poprosić o jak najszybsze wydanie wszystkich szczątków prezydenckiego Tu-154M. Wciąż nie wiadomo jednak kiedy ocalałe fragmenty samoloty mogłyby dotrzeć do Polski.