Jak donosi "Dziennik Gazeta Prawna" w państwowych przedszkolach panuje prawdziwy horror. Miejsc właściwie już nie ma bo w myśl wprowadzonej reformy oświatowej nie można odmówić przyjęcia do przedszkoli 5-latków i 6-latków. W rezultacie rodzice 3 i 4-latków o znalezieniu miejsca mogą właściwie zapomnieć. Efekt? Z bezsilności rodzice płacą za prywatne przedszkola lub inwestują w nianie.
Prawnicy twierdzą jednak, że przedszkolny horror rodziców może stać się początkiem poważnych problemów finansowych samorządów, które będą pozywane do sądu za pośpieszne reformy.
Wszystko przez to, że miejsce w przedszkolu to konstytucyjne prawo rodziców. Skoro tak to odmowa przyjęcia dziecka do przedszkola może być traktowana jako złamanie prawa podstawowego – a tym wręcz powinien zająć się sąd.
Doktor Stefan Płażek, adwokat i adiunkt w Uniwersytecie Jagiellońskim radzi w rozmowie z „DGP”, by ci, którzy czują się poszkodowani, jak najszybciej skarżyli gminę do sądu. Teoretycznie ten już na pierwszej rozprawie może nakazać umieszczenie dziecka w przedszkolu.
Co więcej każdy rodzic ma prawo domagać się od państwa odszkodowania finansowego za poniesione straty – w tym wydatki na prywatną opiekę, nianię, bezpłatne urlopy. Wypłata takich odszkodowań może uboższe gminy doprowadzić na skraj bankructwa.
Brakuje miejsc w przedszkolach - rodzice mogą domagać się odszkodowania
Rodzice dzieci, które nie zostały przyjęte do przedszkola mogą, a nawet powinni skarżyć się do sądu. Gminy mają zapewnić wszystkim równy dostęp do miejsc w przedszkolu – to konstytucyjne prawo – twierdzą prawnicy. Źle przygotowana reforma edukacji wywołał potworny chaos i może narazić gminy na ogromne wydatki na odszkodowania.