ZUS ma poważny problem. Nikt z rządzących nie kwapi się do podjęcia niepopularnej decyzji o odebraniu części przywilejów emerytalnych, a długi rosną w zastraszającym tempie. Jak wyliczył ZUS, państwo będzie musiało co roku dokładać do funduszu 70 mld zł, a to i tak nie najbardziej pesymistyczna prognoza. Wariant najgorszy zakłada nawet 83 mld rocznie.
Przeczytaj koniecznie: Emerycie! Sprawdź, czy nie oszukali cię na emeryturze
Taka dziura w budżecie FUS może mieć bardzo poważne konsekwencje dla państwa. ZUS musi zaciągać kolejne kredyty, a to paradoksalnie tylko pogłębia kryzys. Obsługa długu to kolejne 35 miliardów rocznie bo rocznie.
Na razie Zbigniew Derdziuk, prezes ZUS, nie chce siać paniki. - Emerytury i renty gwarantuje Skarb Państwa i nie ma takiej możliwości, żeby nie były one wypłacone - mówi Dziennikowi Gazecie Prawnej.
Prawda jest jednak taka, że z problemem ktoś w końcu będzie musiał się zmierzyć i im później to nastąpi tym więcej będzie to nas wszystkich kosztowało. Również dlatego, że oddalamy się – zamiast przybliżać – do strefy euro.
A problemów do rozwiązania jest wiele. Pierwszy to rosnące bezrobocie i obniżenie składki rentowej. Drugi to przyznawane bardzo chętnie wcześniejsze emerytury. Trzeci to przywileje dla grup zawodowych: górników, stoczniowców, hutników. Budżet dopłaca do nich 8 mld zł rocznie.