Piotr K. od kilkunastu lat był bez dachu nad głową. Pod kościołami i na dworcu żebrał o pieniądze, bo w MOPS-ie zamiast zasiłku dostawał tylko jedzenie i ubranie. W poniedziałek rano, jak codziennie, przyszedł do urzędników rozdzielających pomoc społeczną. Ci jak zawsze zamiast pieniędzy zaoferowali mu posiłek i kilka ciuchów. Desperat nagle wstał z ławki na korytarzu urzędu i poszedł do łazienki. Po chwili w budynku rozległ się potworny krzyk.
Przerażeni pracownicy wyłamali zamknięte drzwi toalety. Piotr K. płonął jak pochodnia. Jeden z pracowników zdusił płomienie własną marynarką. Wezwani na miejsce ratownicy zabrali desperata do szpitala. Helikopter przewiózł go do Elbląga. Piotr K. ma spalone 80 procent ciała. Sprawą zajął się już prokurator i policja. Urzędnicy MOPS-u twierdzą, że to wcale nie musiała być próba samospalenia, ale wypadek...
- Ten człowiek był alkoholikiem i dlatego nie dawaliśmy mu pieniędzyi. Takie mamy procedury - mówi Jakub Bornus z MOPS-u w Braniewie. Świadkiem zdarzenia był poseł Ruchu Palikota Wojciech Penkalski. - Gmina ma pomagać ludziom, a nie ich odtrącać - stwierdził. - Zrobię wszystko, żeby wyjaśnić tę tragedię.