Kiedy dwa dni temu Prokuratura Apelacyjna w Krakowie, zajmująca się sprawą zabicia dziennikarza "Gazety Poznańskiej", poinformowała, że Aleksander G. (66 l.), biznesmen i były senator, usłyszał zarzut zlecenia zabójstwa Jarosława Ziętary, jego brat Jacek próbował zachować spokój.
- Prokuratura robi to, co powinna zrobić już 20 lat temu - mówił pan Jacek. - Tli się we mnie nadzieja, że w końcu wielka zagadka śmierci mojego brata zostanie rozwiązana - mówi i dodaje, że jego ojciec Edmund ostatnie lata życia poświęcił na odkrycie kart tej przerażającej zbrodni. Jarosław Ziętara zaginął we wrześniu 1992 roku w drodze z domu do redakcji. - Był dopiero na początku swojej kariery dziennikarskiej - mówi Jacek Ziętara i wspomina, że gdy brat przyjeżdżał do rodzinnego domu, był dumny, że zajmuje się poważnymi sprawami, tropi afery i przekręty. Dlatego gdy nagle zaginął, dla wszystkich było jasne, że to nie jest przypadek. Koledzy dziennikarze nie chcieli wierzyć w przypuszczenia śledczych, że mężczyzna wyjechał w góry, żeby popełnić samobójstwo. Przez lata pukali do wszystkich możliwych drzwi, żeby rozwiązać zagadkę. Teraz pojawiło się światełko w tunelu. Jak powiedział prokurator Artur Wrona z Krakowa, prokuratura robi wszystko, żeby odnaleźć ciało dziennikarza. Aleksander G. nie przyznaje się do winy. We wtorek został przewieziony do Krakowa. Prokuratura szykuje już wniosek o areszt tymczasowy.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Czytaj: Senator milioner Aleksander G. dostanie DOŻYWOCIE?! To on stoi za zabójstwem Ziętary?