Brat Marian ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego pracował jako kierowca w Polskim Kolegium Papieskim we Włoszech. Właśnie tak poznał Karola Wojtyłę. Kiedy kardynał przyjeżdżał do Watykanu, wsiadali do audi i brat Marian woził przyszłego papieża po całych Włoszech. Dużo rozmawiali i szybko się zaprzyjaźnili. Dlatego dzień przed konklawe w październiku 1978 r. zakonnik nie zdziwił się, że Karol Wojtyła prosi go o pomoc. - Wróciliśmy z mszy świętej w bazylice św. Piotra i nagle kardynał poprosił mnie o strzyżenie - opowiada brat Marian. "Ostrzygłbyś mnie, żebym wyglądał jakoś na tym konklawe" - rzucił żartem do przyjaciela. - Strzyc nauczyłem się w nowicjacie, więc chwyciłem za nożyczki. Szło mi to bardzo dobrze - mówi brat Marian. Włosów przyszłego papieża jednak nie wyrzucił. O nie! Coś go tknęło, starannie je zebrał i umieścił w pudełku.
- Wszyscy czuliśmy, że to wyjątkowe konklawe, że nasz Karol Wojtyła zostanie Ojcem Świętym - wspomina tamten wieczór brat Marian. Teraz pudełko z włosami to jego najcenniejsza relikwia. - I najpiękniejsza. Nigdy się z nią nie rozstaję - dodaje brat Marian. - Od tamtego czasu jest ze mną wszędzie! - mówi i śmieje się, że po wyborze kardynała Wojtyły na papieża został przez niego nazwany "wionowajcą". - Mówił, że to ja go tam zawiozłem i zostawiłem - wspomina brat Marian.
Teraz, gdy błogosławiony Jan Paweł II jest już w domu Pana, brat Marian ma coś najcenniejszego. Kawałek świętości, który dodaje sił i radości.
None