- Pies, którego potrąciłam, najpierw ugryzł mnie w kostkę, a teraz siedzi za kierownicą i nie chce mi oddać samochodu. Niech ktoś przyjedzie i zabierze tego psa. On do tego jeszcze krwawi - krzyczała do telefonu Barbara P. Policjanci z Brodnicy (woj. kujawsko-pomorskie) przyjechali natychmiast.
Od roztrzęsionej kobiety dowiedzieli się, że Kali wbiegł pod koła jej opla astry na prostym odcinku drogi. Gdy kobieta wyszła zobaczyć, co się stało, pies ją zaatakował, a potem rozsiadł się na fotelu za kierownicą. Warczał, gdy chciała go przepłoszyć. Policjanci użyli talentów mediacyjnych, by przekonać psa do opuszczenia auta. W zamian obiecali go zawieźć do lekarza. Weterynarz stwierdził u Kalego złamanie szczęki. Psiak jest już po operacji i ma się dobrze. Barbara P. nie jest jednak zadowolona z obrotu sprawy.
- Wszyscy martwią się o tego kundla. Przecież on mnie ugryzł i do tego zabrał samochód. Cały przód mi rozwalił, bo takie było uderzenie. I co? Czy ktoś mi pokryje straty, które poniosłam?