"Super Express": - Jaki był mały Bronek Komorowski, raczej psotny czy grzeczny?
Jadwiga Komorowska: - Bronek przede wszystkim był rozsądnym chłopcem, choć bardzo aktywnym i ruchliwym. Nie przypominam sobie, aby psocił w jakiś przykry dla kogokolwiek sposób. Był dobrym dzieckiem i zawsze łatwo było do niego dotrzeć, przypomnieć o zasadach i obowiązkach. Radość i spontaniczna życzliwość Bronka dla ludzi były jednak zupełnie wyjątkowe i chyba przyciągały do niego rówieśników na zasadzie przyjaznego przewodzenia.
- Już w dzieciństwie było widać, że zaangażuje się w życie społeczne, publiczne? Może zauważała pani jakieś symptomy świadczące o przyszłym zaangażowaniu w politykę?
- Dzieciństwo Bronka przebiegało w niełatwych warunkach, niełatwych czasach, bywało biednie. Trzeba pamiętać, że były to czasy, kiedy żywa była jeszcze pamięć o wojnie, kiedy moja i męża działalność w AK oraz świeże wspomnienia walki o wolność kolejnych pokoleń rodziny bardzo mocno oddziaływały na naszą ówczesną codzienność. Na pewno ta domowa edukacja rekompensowała i odkłamywała to, czego wtedy uczono w szkole. A mój mąż odnalazł w Bronku i w innych dzieciach wnikliwych słuchaczy. To bardzo naturalne w naszym domu myślenie patriotyczne ukształtowało - w moim przekonaniu - małego Bronka.
- Jakie były państwa jako rodziców relacje z dziećmi, z synem?
- Ja starałam się jak najwięcej czasu spędzać z dziećmi mimo rozlicznych obowiązków zawodowych, a także domowych. Było to źródłem mojej wielkiej radości i szczęścia, których nic nie było i nie jest w stanie zastąpić. Ojciec zaś, z głębokiej chęci przekazania istotnych wartości związanych z polską historią, walką o niepodległość i kulturą, zwracał szczególną uwagę na to, aby dzieci poznawały nasze polskie i rodzinne dziedzictwo. I sądzę też, że dzieci do dziś wspominają wycieczki, na które zabierał je ojciec. Jestem przekonana, że zawsze wiedziały, że rodzice darzą siebie wzajemnie, a także je bezwarunkową miłością. To było ważne w tworzeniu poczucia bezpieczeństwa pomimo biedy wokół i systemu politycznego, w którym przyszło nam wtedy żyć.