Godz. 9.00. Odprężony prezydent elekt Bronisław Komorowski wychodzi z mieszkania na warszawskim Powiślu ze swoją ukochaną suczką Draką. Ubrany w sportowy podkoszulek i luźne spodnie spaceruje z psem po pobliskim parku. Chwilę rozmawia przez telefon, pozuje do zdjęć przypadkowo spotkanym przechodniom i uśmiechnięty wraca do domu.
Wczorajszy dzień był pierwszym od tragedii 10 kwietnia, kiedy polityk PO nie miał służbowych obowiązków i mógł się poczuć jak urlopowicz.
Od czwartku, po złożeniu rezygnacji z funkcji marszałka Sejmu, czeka na zaprzysiężenie. I nie będzie to aktywne oczekiwanie, a raczej słodkie lenistwo. Wspominała o tym w wywiadzie dla nas jego małżonka Anna Komorowska.
- Bardziej niż o przeprowadzce do Pałacu Prezydenckiego myślę o urlopie. Chyba nam się należy? - mówiła żona polityka.
Zdecydowanie się należy.