Nastolatek uczył się na cukiernika w zawodówce w Ostrowi Mazowieckiej. Do tragedii doszło podczas praktyk w zakładzie cukierniczym.
- Rano przyniosłem litrową butelkę napoju gazowanego i poczęstowałem nim kolegów. Resztę odstawiłem do szafki w szatni i zabrałem się do pracy - opowiada Grzesiek. Kiedy w hali produkcyjnej zrobiło mu się gorąco, wrócił do szatni, aby wypić napój. Nie wiedział, że gdy on mieszał składniki na ciasto, kolega dosypał do jego butelki... kreta, czyli żrącego środka w granulkach do przepychania rur.
Wystarczyło kilka łyków, aby potworny ból rozdarł chłopakowi gardło. Wrzasnął i odrzucił butelkę na podłogę. W miejscu, gdzie rozlała się resztka płynu z kretem, wypaliło kafelki! I to samo stało się z jego przełykiem. Cierpiąc potworny ból trafił śmigłowcem do szpitala w Warszawie, gdzie lekarze cudem uratowali mu życie.
Niestety, przez spalony przełyk 17-latka z trudem przepływa teraz nawet woda. - Muszę wstrzykiwać sobie zmiksowane zupy przez rurkę prosto do żołądka - tłumaczy. Grzegorza czeka wkrótce skomplikowana operacja odtworzenia przełyku.
"Dowcipnisiem" okazał się kolega z klasy, Arkadiusz C. (17 l.) z Grądów, który wkrótce za swój głupi "żart" stanie przed sądem.