Akt oskarżenia w jego sprawie trafił wczoraj do sądu. Zamach miał polegać na zdetonowaniu transportera wypełnionego materiałami wybuchowymi blisko budynku Sejmu. Miał on podjechać przed Sejm na lawecie, przykryty plandeką z nazwą firmy budującej metro. Ładunek miał być odpalony zdalnie.
Zobacz też: Brunon K. uznany za poczytalnego
- Gdyby doszło do wybuchu, to w promieniu 60 metrów nastąpiłoby zniszczenie wszystkiego - informuje Piotr Kosmaty, rzecznik prokuratury. Brunon K. przyznał się do tego, że przygotowywał i opracowywał zamach na Sejm, natomiast nie poczuwa się do winy. Twierdzi, że inspirowała go inna osoba.