Na wtorkowej konferencji prokuratura zdradziła, że Brunon K. do zamachu nie przygotowywał się sa, Przez kilka miesięcy nawiązywał kontakt z osobami, które chciały wziąć udział w jego terrorystycznym planie.
Wiadomo, żę dwie z nich to kolekcjonerzy broni - prawdopodobnie od nich 45-latek kupował amunicję i broń, których zgromadził naprawdę ogromną ilość. Kolejne osoby to dwaj oficerowie ABW działający pod przykryciem. Na potrzeby akcji udawały chęć wzięcia udziału w zamachu.
W grupie były jeszcze dwie osoby - jak wynika z ustaleń śledczych - chciały uczestniczyć w zamachu.
A plan wykładowcy z Krakowa był taki: pod Sejm podjeżdża samochód wypełniony 4-tonowym ładunkiem wybuchowym. W wyniku eksplozji ginie prezydent, premier, ministrowie i parlamentarzyści. Do akcji potrzebował jednak pomocników.
- Brunon K. rozdzielał role. Przekonywał, że precyzyjnie wykonany plan się powiedzie i nikomu nic się nie stanie. Nie wykluczał tez samobójczego ataku, ale tutaj niejednoznacznie mówił o tym, kto miałby go dokonać. Stąd dwaj zwerbowani mężczyźni nie byli pewni, czy ta rola nie przypadnie im – relacjonuje Faktowi osoba znająca kulisy śledztwa.
I wtedy funkcjonariuszom pod przykryciem udało się przekonać wspólników 45-latka, by poszli na współpracę. – Złożyli szczegółowe zeznania, dlatego materiał dowodowy jest w tej sprawie bardzo mocny – mówi dziennikowi nieoficjalnie jeden ze śledczych. Niedoszli zamachowcy nie usłyszeli zarzutów i teraz są tylko świadkami w sprawie.
Brunon K. WPADŁ przez WSPÓLNIKÓW. Dlaczego WSYPALI ZAMACHOWCA?
Wychodzi na jaw coraz więcej szczegółow w sprawie udaremnionego zamachu na polskie władze. Pomysłodawca ataku jest w areszcie, dwóch kolekcjonarów broni, z którymi się kontaktował przesłuchała już policja. Gdzie są cztery inne osoby zamieszane w zamach? Fakt dotarł do informacji, że dwaj współnicy Brunona K. uniknęli zarzutów, bo poszli na współpracę z ABW. To oni wsypali niedzoszłego terrorystę.