Brunon K. za pośrednictwem adwokata zdradza, co kierowało nim podczas przygotowań do zamachu na organy konstytucyjne państwa.
- Przygotowanie zamachu nie miało związku z przekonaniami politycznymi. To miał być sprzeciw wobec arogancji władzy, cios w polityków postrzeganych jako "klasa próżniacza". Pretensje dotyczyły podatków, nieuczciwości, niespełnienia obietnic wyborczych, łamania prawa - mówi Maciej Burda, jeden z obrońców Brunona K.
Przypominamy, że Brunon K. miał w planach zdetonować ok. 4 ton materiałów wybuchowych w pobliżu Sejmu. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia z udziałem prezydenta, premiera i ministrów. Gdyby doszło do tego aktu terroru, zginęłoby co najmniej kilkaset osób.
- Sama idea zamachu, czy jego planowanie nie było podbudowane jakąś szczególną, złą motywacją. To forma sprzeciwu wobec rzeczywistości, rozliczenie jej. Coś jak pisanie wierszy, z tym że mamy do czynienia z pasjonatem pirotechniki, wybuchów, który chciał posłużyć się własnymi środkami ekspresji. Od dzieciństwa pasjonowała go pirotechnika, toteż sięgał do swoistego instrumentarium. Od planowania zamachu, do jego dokonania jest jednak długa droga - tłumaczy niedoszłego zamachowca jego adwokat w rozmowie z TVN24.