O takich jak on mówi się "młody pistolet" - szybki, celny i niebezpieczny. - Szybki, bo młody i energiczny. Celny i niebezpieczny, gdyż jest ambitny i dążąc do celu, podobno nie zważa na przeciwności, liczy się tylko efekt końcowy - mówi jeden z oficerów służb. Gdy w 1992 r. Wojtunik po roku studiów na politechnice wstąpił do policji, wszyscy mu się dziwili.
- Mama ciężko to przeżyła - przyznaje były już szef CBŚ. - Zawsze chciała, bym został prawnikiem, a ja wybrałem policję, następczynię znienawidzonej milicji. Cztery lata później Wojtunik jest już oficerem biura pezet (do walki z przestępczością zorganizowaną) Komendy Głównej Policji, ale kończy, zgodnie z oczekiwaniami rodziców, prawo. Do KGP trafia prosto z policyjnej uczelni w Szczytnie. Od tamtej pory jego zawodowe losy niemal cały czas związane są z gen. Adamem Rapackim. W 2000 r. uczestniczył w rozbiciu gangu pruszkowskiego. Trzy lata później dowodził grupą policjantów rozpracowujących gang ze Starachowic. Na jaw wówczas wyszło, że przestępcy są powiązani z politykami rządzącego wówczas SLD. Mimo że sprawa dotyczyła ważnych osób w państwie, doprowadził ją do samego końca. - Wystarczyło zgarnąć gangsterów, a polityków zostawić w spokoju, ale to nie z Pawłem. On by na to nie poszedł. Od tamtej pory lewica go nienawidzi.
Paweł Wojtunik, teraz, gdy jego wizerunek jest publiczny, wraz z rodziną może się stać celem dla mafii. To dlatego chroni go BOR. Mało kto wie, że nie tylko dowodził operacjami specjalnymi, ale i sam przez lata infiltrował świat przestępczy, podszywając się pod gangsterów. Raz nawet takiej operacji omal nie przypłacił życiem, gdy jeden z przestępców chciał go zabić. Mężczyzna ten siedzi dziś w więzieniu za zabójstwo ciężarnej narzeczonej, którą wrzucił do mielarki.
- Wygląda jak bandzior i świetnie odgrywał rolę typowego bandziora - mówi jeden z jego byłych kolegów. - Wzbudzał w gangsterach szacunek i respekt. Tylko u gangsterskich kobiet nie miał powodzenia, bo jest brzydki i bardzo się go bały.