Nazwisko Krzysztofa Bukiela pojawia się z reguły wtedy, kiedy strajkują lekarze. Ten związkowy watażka teraz głośno krytykuje ustawę refundacyjną i rozporządzenie w sprawie recept. Mądrzy się, ale po fakcie, bo kiedy trzeba było mówić, on milczał.
Ani Bukiel, ani nikt z przedstawicieli OZZL nie był obecny na żadnej z sześciu komisji zdrowia, kiedy omawiano przepisy. Pojawiali się tam prezesi Naczelnej Rady Lekarskiej i Rady Aptekarskiej, ale Bukiela tam nikt nie widział.
- Po co ja mam tam jeździć? - zapytał lekceważąco podczas "Przesłuchania" w RMF FM. - To jest strata czasu i energii - tłumaczył dziennikarce. - Nasze rządy ( ...) podejmują pewne decyzje nie pod wpływem argumentów merytorycznych, tylko pod wpływem niepokoju społecznego - straszył.
Beata Małecka-Libera (58 l., PO), wiceszefowa komisji zdrowia, jest zbulwersowana słowami Bukiela. - Rząd nigdy nie jest zainteresowany podsycaniem niepokoi społecznych, a wprost przeciwnie. Niepokój społeczny podsycają natomiast tego typu wypowiedzi - mówi posłanka.