Buraczki chciały mnie zabić!

2009-09-14 3:00

Takiego obrotu spraw Andrzej Wyszecki (51 l.) z Pieczynka pod Złotowem (woj. wielkopolskie) nie mógł przewidzieć! Pan Andrzej chciał przecież tylko zrobić przyjemność ukochanej żonie Barbarze (46 l.) i zaprawić dorodne buraczki, które wyhodowała w ogródku.

Ale właśnie w chwili, gdy mężczyzna wkładał kolejne słoiki z rarytasami do garnka  i zgodnie z przepisem chciał je zagotować - doszło do gigantycznej eksplozji. Kuchenka gazowa, na której pasteryzowały się buraczki, wybuchła niczym bomba, wciskając domorosłego kuchcika w ścianę i parząc jego spracowane ciało.

- Już nigdy nie będę zaprawiał buraczków, bo przez nie o mało nie zginąłem - zarzeka się teraz mężczyzna. Było piątkowe leniwe popołudnie, gdy pan Andrzej, zaradny rencista z małej wioski na północy Wielkopolski, usiadł i pomyślał. - Postanowiłem, że przecież nie będę się szwendał po wiosce i zrobię coś dla żony, która była w pracy - mówi męż-czyzna. Poszedł więc do ogródka, żeby wykopać trochę buraczków. Pieczołowicie wybierał te najlepsze, żeby rodzinie naprawdę smakowało. - Chciałem zrobić zaprawę - mówi pan Andrzej, a po chwili przyznaje, że jego przetwory to prawdziwe delicje i w całej wiosce nie mają sobie równych. Jeszcze wtedy mężczyzna nie przypuszczał, że w tym roku rodzina Wyszeckich będzie musiała obejść się smakiem, bo buraczany przysmak wyleci w powietrze.

- Najpierw ugotowałem buraczki - wspomina pan Andrzej. Wszystko szło nadzwyczaj dobrze i po chwili pan Andrzej zabrał się do wekowania słoików. Potem nalał wody do garnków, ustawił je na ogniu i wstawił do nich słoiki z buraczkami. - W sumie zdążyłem zawekować sześć słoików - mówi rencista. Siódmy słój okazał się pechowy. - Byłem wtedy w kuchni, ale nie zauważyłem, że woda, która wykipiała z garnka zalała palnik i zgasiła płomień - mówi Andrzej Wyszecki.

To, co działo się potem, przypomina film katastroficzny. W jednej sekundzie kuchenka, na której pasteryzowały się buraczki, eksplodowała niczym bomba. - Nawet nie słyszałem żadnego syczenia. Nic, tylko wybuch - mówi mężczyzna. Kucharz siłą wybuchu został dosłownie wyrzucony z kuchni. - Zatrzymałem się na ścianie - mówi, a zaraz potem pokazuje swoje poparzone nogi i ręce. Także twarz mężczyzny jest tak poparzona, że pan Andrzej z trudem wyrzuca z siebie kolejne słowa.

- Bardzo boli, w nocy nie mogę spać - mówi mężczyzna, który od chwili wybuchu leży w szpitalu w Złotowie.Teraz w domu pana Andrzeja i jego żony Barbary trwa remont po eksplozji, a biegli ustalają, co doprowadziło do wybuchu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają