Wieczorem nad wieś napłynęły czarne chmury. Sparaliżowany po wylewie krwi do mózgu Edward Supiński (74 l.) spał, jego żona Kazimiera (72 l.) nasłuchiwała zbliżającej się burzy. - Nagle grzmotnęło w dach. Skuliłam się ze strachu. Przez okno zauważyłam, że nasz dom się pali - mówi 72-latka. Przerażona kobieta zbudziła męża, ale nie miała siły wynieść bezwładnego mężczyzny z domu. - Próbowałam posadzić go na wózku inwalidzkim, ale upadł mi na podłogę - wspomina. Na szczęście staruszce na pomoc ruszyli sąsiedzi i pomogli jej wynieść z pożogi chorego męż-czyznę.
Kobieta stała potem w strugach deszczu i patrzyła, jak płonie dobytek jej życia. - To cud, że żyjemy - popłakuje pani Kazimiera. Małżeństwo marzy, aby odbudować dom. Osoby, które mogłyby w tym pomóc, proszone są o kontakt z redakcją.