– Byłem jakieś 20 metrów od całego zdarzenia. Zauważyłem, że nagle przewróciła się. To było jakieś 200 metrów po wyjściu z Burzenina. Dobiegły do niej pielęgniarki i lekarze. Zaczęli ją reanimować. Pielgrzymi szli dalej. Potem pojawiły się dwie karetki pogotowia. Nastrój w grupie pielgrzymkowej siadł. Teraz odmawiamy różaniec za zdrowie Justyny - opowiada portalowi Nasze Miasto Jarosław Tomczyk, uczestnik pielgrzymki i jeden ze świadków tej tragedii.
– Jest w krańcowo ciężkim stanie. Krążenie krwi podtrzymywane jest sztucznie. Musimy być przygotowani na najgorsze - powiedział Andrzej Wiśniewski szef oddziału ratunkowego sieradzkiego szpitala. Na chwilę obecną nie wiadomo co było przyczyną zapaści. Przed przyjazdem do szpitala dziewczyna była reanimowana przez blisko 40 minut. - Było źle, zaczęło zanikać tętno. Nic nie pomagało – powiedziała Beata Jacyszyn z służby medycznej pielgrzymki.
Antoni Stępień, ordynator oddziału intensywnej opieki medycznej sieradzkiego szpitala oświadczył, że na osobistą prośbę rodziny dziewczyny, informacje o jej stanie zdrowia nie będą podawane do publicznej wiadomości.