Piotr J. w sierpniu skończyłby 39 lat. Planował wielką imprezę urodzinową. Miał na niej być także Krzysztof M. Obu mężczyzn, poza umiłowaniem trunków, różniło wszystko, bo pochodzili z odmiennych środowisk. Piotr z rodziny należącej do elity Bydgoszczy.
>>> Kate Middleton dostała w prezencie prezerwatywy
Wykształcony, dobrze zarabiał. Natomiast Krzysztof M. wywodził się z szemranego środowiska, okupującego tanie bary. Właśnie w takim miejscu obaj panowie się poznali. Piotr J. w kieliszku topił bowiem smutki, po tym jak porzuciła go żona. W poniedziałek 1 lipca znów pił w barze razem ze swoim nowym kompanem Krzysztofem M..
Jak doszło do tragedii?
Po zamknięciu lokalu obaj udali się do domu Piotra J., by tam kontunuować libację. Gdy gość uznał, że gospodarz zasnął, postanowił zabrać drogi laptop i telewizor. Niespodziewanie jednak Piotr J. się ocknął. Złodziej niewiele myśląc, złapał za nóż i zadał mu kilka ciosów w pierś. Potem zostawił w kałuży krwi i spokojnie wyszedł z mieszkania, zabierając ze sobą wartościowe trofeum.
Martwego Piotra J. znalazła następnego dnia rodzina, zaniepokojona tym, że nie odbiera on telefonów. Policjanci natychmiast ruszyli tropem zaginionego sprzętu. Szybko dotarli do Krzysztofa M., ponieważ zabójca natychmiast po rabunku zaniósł laptopa do lombardu, a telewizor sprzedał u pasera. - Prokurator postawił Krzysztofowi M. zarzut zabójstwa na tle rabunkowym - mówi komisarz Monika Chlebicz (33 l.), rzecznik prasowy KWP w Bydgoszczy. Bandycie grozi nawet dożywocie.