Trójka małych dzieci Waldemara i Ewy - Julia (7 l.), Oliwia (8 l.) i Adaś (10 l.) - trafiła do pogotowia opiekuńczego. Dwójka starszych - Andrzej (14 l.) i Ania (18 l.) - na razie przebywa w domu na bydgoskim Fordonie. To od nich policjanci dowiedzieli się, jak doszło do tragedii.
Krzyki o świcie
Była niedziela. Dochodziła 5 rano. Nagle w mieszkaniu rozległ się przeraźliwy krzyk. - Dzieci, uciekajcie! Ojciec chce nas zabić! Andrzej i Ania wyjrzeli z pokoi. Na podłodze leżała matka. Wokół niej szybko rosła kałuża krwi. Kobieta miała wielką ranę na piersi. Obok niej stał ojciec i wymachiwał nożem.
- Tak, zabiję wszystkich! - krzyczał. Chwilę wcześniej nożem pchnął żonę wprost w serce. Kobieta starała się jeszcze ostrzec dzieci i zasłonić je własnym ciałem. Zdążyła tylko krzyknąć...
Dzieci uciekły
Przez pewien czas dzieci stały w piżamach, sparaliżowane strachem. Często widziały, jak ojciec się awanturował i bił mamę. Ale teraz ją zabił. W końcu Andrzej i Ania rzucili się do pokoju młodszego rodzeństwa. Dzieci objęły się rączkami. Czekały na najgorsze. Ojciec chodził po domu. Krzyczał coś do siebie. W końcu połknął dużą liczbę tabletek i popił wódką. Po pewnym czasie stracił świadomość. Wtedy cała piątka uciekła...
Żona wyciągnęła go zza krat
Policjanci, którzy przybyli na miejsce, zastali zabójcę nieprzytomnego. Karetka zawiozła go do szpitala. Jego stan lekarze określają jako ciężki.
Dlaczego oprawca zamordował żonę? Policjanci liczą na to, że powie coś więcej, kiedy się ocknie. Wiadomo jednak, że ten robotnik z Bydgoszczy bił żonę systematycznie. Trafił nawet za to do więzienia, ale wyszedł, na prośbę... pobitej kobiety. Odwdzięczył się jej za to nożem.