Robert S. wiele razy oglądał świat zza krat. Siedział za pobicia, rozboje. Ostatnio za wyłudzenia. Na wolność wyszedł raptem przed tygodniem. Gdy wrócił do swojej rodzinnej Bydgoszczy, nie miał gdzie się podziać. Pieniądze szybko mu się skończyły. Nie miał co jeść. Ktoś mu powiedział o Joannie K., która pomaga ludziom zagubionym. Gdy Robert S. zapukał do drzwi emerytowanej nauczycielki, przyjęła go bez obaw. Otworzyła przed nim swoje serce, nakarmiła, dała nawet parę groszy.
Następnego dnia kryminalista znowu się u niej pojawił. Podczas poprzedniej wizyty w oko wpadły mu dwa złote pierścionki, które Joanna K. miała na palcach. Gdy bandyta się najadł, próbował odebrać je kobiecie. Rzucił się na nią z pięściami. Broniła się, krzyczała, że te pierścionki są pamiątką po mężu i ich nie odda. Robert S., wpadł w szał. Wyciągnął nóż i jego ostrze wbijał raz za razem w ciało nauczycielki. Kiedy padła martwa, zabrał złoty łup i zwiał.
Ciało zamordowanej kobiety odkryła jej córka. Nie mogła się skontaktować z matką telefonicznie, przyjechała więc do jej mieszkania. Gdy zobaczyła Joannę K. leżącą w kałuży krwi, zadzwoniła na policję. Stróże prawa jeszcze tego samego dnia zatrzymali Roberta S.
- Mężczyźnie został postawiony zarzut morderstwa. Sąd zdecydował o jego tymczasowym aresztowaniu - mówi Piotr Duziak z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Robertowi S. grozi nawet dożywocie.