Do tego makabrycznego odkrycia doszło niemal w centrum miasta. Suka rasy doberman była zakopana do połowy - z mokrego piachu wystawały jej pysk i przednie łapki. Niemal od razu na miejscu zjawili się pracownicy schroniska, którzy doszli do makabrycznych wniosków.
Patrz też: Chorzów: Martwy 4-latek w mieszkaniu, zdechły pies i ranny ojciec pod blokiem
- Podejrzewam, że suczka została ogłuszona i zakopana. Zwierzę najprawdopodobniej zamarzło, co można wnioskować po braku ran powierzchniowych. Z układu ciała można wnioskować, że być może pies się obudził i próbował wydostać. Ale niestety nie dał rady! - opowiada Alina Celniak.
Zwłoki psa starannie odkopano i przewieziono do schroniska, by tam dokonać szczegółowych oględzin. Rozpoczęto również poszukiwania właściciela suki, która - jak się okazało - była bardzo zadbana i w chwili śmierci najprawdopodobniej zdrowa.
Pracownicy schroniska bez problemu ustalili, że dobermanka nazywała się Sara i należała do niejakiego Grzegorza M. (33 l.), mieszkańca Świnoujścia. Udało nam się do niego dotrzeć. Jednak na pytanie, jak to się stało, że jego pies skończył martwy w piachu, zareagował bardzo agresywnie. - Nie będą z nikim o tym gadał! Ona była agresywna. A poza tym to był mój pies i tyle! - wykrzyczał, gdy próbowaliśmy zadać mu pytanie, jak doszło do tej makabry.
Jeżeli potwierdzą się przypuszczenia pracowników schroniska, Grzegorzowi M. grożą nawet 2 lata więzienia.