Tak właśnie było w Kołczewie, spokojnej miejscowości na Pomorzu Zachodnim. Do stołu zasiadła tam niemal cała rodzina i - jak to Polacy - zaczęli długie rozmowy o sytuacji w kraju. Szczególnie ojciec z synem - Jerzy S. (54 l.) i Marcin S. (27 l.) - nie mogli dojść do porozumienia. Bo choć obaj są wyborcami Platformy, to poróżniła ich sprawa prawyborów w tejże partii. Starszy pan okazał się fanem energicznego Radka Sikorskiego (47 l.). Jego syn Marcin nadzieje pokłada zaś w bardziej konserwatywnym Bronisławie Komorowskim (58 l.).
Przeczytaj koniecznie: Felicjańska spowodowała wypadek po pijaku! - rozbiła swoją alfę romeo na Ursynowie (ZDJĘCIA!)
Polityczna debata między ojcem a synem początkowo miała charakter parlamentarny. Starszy, bardziej doświadczony pan Jerzy zbijał argumenty potomka. Co niestety szybko rozwścieczyło 27-latka. Na złość ojcu porwał za jego kieliszek wódki i wylał zawartość na dywan.
I wtedy wersal się skończył. Rozjuszony pan Jerzy rzucił się na syna, uzbrojony w nogę wyrwaną z krzesła. Pan Marcin odpowiedział, waląc rodzica w głowę młotkiem i poprawiając... starym radiem tranzystorowym. Na co pan Jerzy zareagował za pomocą doniczki z pelargonią, którą celnym rzutem trafił syna prosto w czoło. Efekt - obaj dyskutanci trafili do szpitala - pan Jerzy z rozbitą głową, a jego syn z połamanymi żebrami.
Patrz też: Zlecił pobicie ciężarnej, bo nie chciał dziecka
Zawstydzona polityczną awanturą rodzina nie chce tego komentować. Ich sąsiedzi opowiadają jednak o wszystkim ze zrozumieniem. Winni rozlewu krwi nie są - przekonują - ojciec z synem, a polska polityka, która stała się ostatnio bardzo brutalna. - To wszystko przez tę brudną politykę. I przez głupią Platformę, której zachciało się jakichś prawyborów - mówi z przekonaniem pan Marek, przyjaciel rodziny.