Wieś Długie (woj. podlaskie). Była parna, gwiaździsta noc. Choć na niebie skrzyły się miliony gwiazd, na podwórzu było zupełnie ciemno.
Dochodziła trzecia w nocy, gdy pana Stanisława zerwał z łóżka dziwny rumor. Choć był sterany po całym dniu w polu, skoczył na równe nogi. - Jak nic bydło wyszło z zagrody - pomyślał, ubrał się i poszedł sprawdzić, co się dzieje. Szedł pewnym krokiem po swym gospodarstwie do czasu, gdy tajemniczy cień przemknął mu przed oczami.
Naraz usłyszał niepokojące lubieżne sapanie. Poczuł silny cios, a sekundę później potężna siła wyrzuciła go w powietrze. Mężczyzna upadł na ziemię i wtedy w słabym świetle gwiazd zobaczył rogi. I gdy już myślał, że spotkał samego diabła, usłyszał bycze parsknięcie.
Okazało się, że to Bysio (4 l.), buhaj sąsiada, zerwał się z łańcucha i przyszedł do jego gospodarstwa na "panienki". Bydlę chyba wyczuło na jego ubraniu krowi zapach, bo wzięło go za atrakcyjną jałówkę. Zresztą w tych ciemnościach nietrudno o pomyłkę. Dość, że potwór nie zamierzał przestawać. Gdy pan Stanisław opierał się wdziękom byczego amanta, ten wpadł w szał i wziął go na rogi.Przycisnął ofiarę do ściany stodoły, a następnie rzucił z wielką siłą o ziemię. Zwierzę tak mocno targało mężczyzną, że z jego ubrań zostały same strzępy! Mężczyzna leżał na ziemi zupełnie nagi. Jakby byk chciał go przygotować do miłosnych igraszek. - Ojciec wturlał się pod płot i to go uratowało. Potem dowlókł się do domu - opowiada córka rolnika, Danuta Szwejser (45 l.). - Golusieńki wszedł do domu. Był okropnie pokaleczony i przestraszony. Klął jak szewc!
Poturbowany trafił do Szpitala Wojskowego w Ełku. Lekarze twierdzą, że tylko cudem przeżył. Choć jest poraniony, jego życiu nic już nie zagraża. Helena Markowska (70 l.), żona mężczyzny, którego byk pomylił z jałówką: - Cieszę się, że mój stary wyszedł z tego cało! Bysio przebywa teraz w zamknięciu pod obserwacją lekarza weterynarii i na jakiś czas musi zapomnieć o igraszkach z jałóweczkami.