- Nie da się pić i mieć rodzinę. Ja wybrałem alkohol - przyznaje Sławomir Wałęsa. Podczas długiej szczerej rozmowy z naszym reporterem ujawnił szokujące szczegóły swojego alkoholizmu i opowiedział o koszmarnych warunkach, w jakich żyje, oraz o tym, jak utracił najbliższe mu osoby.
Upadek na dno
Syn legendy Solidarności mieszka samotnie w Toruniu w tzw. Czeczenii, czyli cieszącym się wyjątkowo złą sławą bloku na osiedlu Rubinkowo. W budynku, w którym znajdują się głównie kawalerki, policja interweniuje częściej niż gdziekolwiek indziej. Pijackie burdy, nieopisany brud, mieszkania pełne robactwa - to tutaj norma. Tak nisko upadł syn byłego prezydenta...
- To wszystko, co tutaj jest napisane, to przykra prawda o mnie. To boli, ale to prawda - mówi Wałęsa podczas autoryzacji tekstu, który ukazał się we wczorajszym wydaniu "Super Expressu".
Żona miała mu pomóc
Zdruzgotany mężczyzna sam przyznaje, że w drugim małżeństwie upatrywał wielką szansę na to, aby wreszcie w życiu wyjść na prostą. Dlatego ożenił się ze znaną i cenioną w Toruniu terapeutką uzależnień panią Katarzyną. - Nie piłem przez rok, ale to wszystko spieprzyłem - mówi dosadnie. I deklaruje: - Kocham Kasię. Wybrał jednak życie z karaluchami i alkoholem zamiast z ukochaną kobietą i córką Zosią.
Wolał alkohol
Pani Katarzyna z trudem mówi o swoich uczuciach do byłego już męża. - Zawsze zrobię wszystko, co tylko będę mogła, aby mu pomóc - zapewnia ostrożnie. Kiedy jednak wspomina swoje małżeństwo, nie potrafi ukryć emocji. - Zakochałam się w nim. Widziałam w nim dobrego człowieka - opowiada.
Ale Wałęsa ma rację: nie ma mowy o szczęśliwej rodzinie z alkoholikiem. - On niszczył siebie. Mnie i naszą córkę Zosię. To prawda. Sławek rzucił mnie i naszą córkę dla alkoholu. On swoim piciem zniszczył naszą rodzinę - wyrzuca z siebie była żona Sławomira Wałęsy, a do jej oczu powoli napływają łzy.