Wczoraj przed sądem zeznawali pierwsi świadkowie. Swoją wersję wydarzeń opowiedział między innymi kierowca, który jako jeden z pierwszych był na miejscu wypadku, zaraz po tym jak pędzące czerwone ferrari rozbiło się o filar podtrzymujący estakadę przy ul. Puławskiej.
Adwokat Macieja Z. najprawdopodobniej będzie starała się wykazać, że jej klient nie prowadził samochodu w chwili wypadku. Jednak narzeczona Jarosława Zabiegi zeznała, że to niemożliwe. - Jarek na pewno nie prowadził i nie miał zamiaru siadać za kółko. Prawo jazdy i inne dokumenty zostawił w domu na szafce - ujawniła przed sądem kobieta. Na jaw wyszły też inne wątki, m.in. ten, że właściciel ferrari nie wyraził zgody na to, żeby Maciej Z. jeździł jego autem po mieście.
Proces rozpoczął się dopiero teraz, mimo że wypadek miał miejsce w lutym 2008 roku. Przez długi czas Maciej Z. nie mógł stanąć przed sądem ze względu na stan zdrowia. Później też zdarzało mu się nie stawiać na rozprawy. Sam jednak zarzeka się, że nie unikał sądu. - Wszystkie komentarze, że unikam sądu, są mocno przesadzone. Prawda jest taka, że ostatnio tak jakby mnie nie było ( ) byłem obecny bardziej ciałem niż duchem - tłumaczy się na swoim blogu. Kolejna rozprawa odbędzie się 29 maja. Maciejowi Z. grozi do 8 lat więzienia.