Zabiegi obozu rządzącego, żeby odsunąć od siebie tragedię prezydenta Adamowicza są tyle zdumiewające, co żenujące. „Odrzućmy podziały polityczne”, wznieśmy się ponad podziały – słyszymy. Jednocześnie rzecznicy policji odpychają od władzy odpowiedzialność jak tylko mogą. Powtarzają, że to była impreza zamknięta, zabezpieczana przez firmę ochroniarską i policji, czyli państwu, nic do niej. Jeszcze trochę i oskarżą Owsiaka o to, że źle zabezpieczył swoje gdańskie „Światełko do Nieba”. Oskarżyli przechodnia, który filmował policyjną interwencję wymierzoną w Igora Stachowiaka? Oskarżyli kobiety kopane przez „nazioli” za zakłócanie legalnej demonstracji? Oskarżyli Frasyniuka? No, to co za sprawa oskarżyć Owsiaka? Wszak opinia publiczna się domaga. Pani profesor Pawłowicz się domaga: „Owsiak musi odejść”, orzekła już po ataku na prezydenta Adamowicza. Niestety Jerzy Owsiak spełnił to żądanie.
Prezydent Duda wpadł na pomysł zorganizowania w Gdańsku marszu przeciwko przemocy i nienawiści. Na szczęście szybko się z niego wycofał. Dziarscy młodzieńcy, którzy uczestniczyli niedawno w innym marszu mogą być rozczarowani. Wszak z zielonymi flagami z ręką z mieczem pośrodku i hasłami „Naszą drogą nacjonalizm”, „Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę”, „Honor, wiara, nacjonalizm” „Biała Europa” czy „Śmierć wrogom ojczyzny” zawsze gotowi są na wezwanie. Może wpadliby na marsz Wszechpolscy, którzy wystawili prezydentowi Adamowiczowi akt politycznego zgonu i prokuratorzy, którzy skwapliwie umorzyli postępowanie. Może też znalazłby czas pan prokurator, ten od swastyki – symbolu szczęścia. A może minister Suski przerwałby na chwilę przekopywanie ogródków sędziowskich? A może ksiądz, który odmówił Adamowiczowi modlitwy? Niech idą sami. Z Polską ich urojeń i upiorami, które wskrzesili.