Były strażnik miejski zdradza "Super Expressowi": Komendant kazał nam polować na ludzi!

2014-04-07 4:00

Mają pilnować porządku w mieście, ale w rzeczywistości… polują na mieszkańców. Damian Kolanus, były strażnik miejski z Poznania (woj. wielkopolskie), zdradza "Super Expressowi", jak wyglądała jego praca. - Byliśmy zmuszani przez przełożonych do przynoszenia jak największej liczby mandatów - opisuje.

Czy pada deszcz, śnieg, czy jest upał - oni wychodzą w miasto, by strzec porządku. Taka jest teoria. W praktyce wygląda to zupełnie inaczej. - Każdego dnia dostawaliśmy wytyczne, ile mandatów mamy przynieść- mówi Damian Kolanus. - Wszystko rozbijało się o budżet. Jak w kasie było za mało pieniędzy, trzeba było iść w teren i polować - tłumaczy i dodaje, że każdy strażnik miejski ma w swoim rewirze miejsca, w których zawsze złapie się kogoś na jakimś drobnym przewinieniu. - Chowaliśmy się za murki, za auta i czekaliśmy na kogoś, kto źle zaparkuje, rzuci papierek, przejdzie przez ulicę poza pasami - opisuje.

Były strażnik miejski zdradza sekrety swojej pracy

On sam nie mógł się pogodzić z polowaniem na ludzi i gdy widział kogoś, kto złamał przepisy, pouczał go, a nie karał. - Poza tym nieprawidłowości w straży miejskiej zgłaszałem do prokuratury i dlatego zostałem zwolniony z pracy - utrzymuje Kolanus.

Przemysław Piwecki, rzecznik Straży Miejskiej w Poznaniu, odpiera te zarzuty. - To są pomówienia. Strażnicy nie mają narzucanego limitu mandatów, które mają przynieść - mówi.

Zobacz: BEZCZELNOŚĆ! Straż miejska parkuje na zakazie i wyzywa od jełopów

Polub se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki