Byli pracownicy Amber Gold, którzy przyszli do gdańskiego sądu ubiegać się o zaległe premie, nie wierzyli własnym oczom. W żaden sposób nie mogli dojrzeć w siedzącym na ławie oskarżonych człowieku ich byłego prezesa Marcina P. (30 l.). Zapamiętali go jako "tłustego misia" - wylewający się z paska brzuch, pucołowata twarz. Ich prezes wyglądał na dobrze najedzonego.
Sprawdź też: Premier kłamał w sprawie Amber Gold? Donald Tusk dziwnie się tłumaczy
A tymczasem na ławie oskarżonych siedział zgarbiony, wychudzony człowiek. Z przygaszonym wzrokiem i zaciśniętymi ustami. No cóż, dieta więzienna, choć i tak lepsza od szpitalnej, mu nie służy. Na poniedziałkową rozprawę do gdańskiego sądu przyjechał w więźniarce, w asyście kilku uzbrojonych policjantów. Przez całą rozprawę pozostawał w kajdankach. Wczoraj, w sprawie zaległości wobec pracowników, sąd uniewinnił Marcina P.
Ale nie oznacza to, że ten oszust wyjdzie na wolność. Według prokuratury były prezes Amber Gold i jego żona Katarzyna w ramach tzw. piramidy finansowej oszukali około 15 tysięcy osób na kwotę ponad 850 mln zł. W śledztwie podejrzani nie przyznają się do zarzucanych im czynów i odmawiają składania wyjaśnień. Obojgu grozi kara do 15 lat więzienia.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail