- Będziemy Go pamiętać, jak biegał po korytarzach, zarażał nas swoim zapałem do pracy, a w przerwach dla rozluźnienia opowiadał świetne dowcipy - mówi Janusz Barański, prezes Świętokrzyskiego Zarządu Okręgowego PiS. - Był niesamowicie energiczny i głośny.
Gdy przyjeżdżał do nas doKielc, było Go słychać już gdy wychodził z windy - opowiadają jego najbliżsi współpracownicy. - Mówiliśmy na Niego wulkan energii - dodaje poseł Jan Dziedziczak (29 l.) z PiS. Przemysław Gosiewski swoją polityczną drogę zaczął jeszcze jako młody chłopak, student prawa w Gdańsku. Lech Kaczyński (†61 l.), który był jego profesorem, zatrudnił go jako kierownika biura ds. kontaktów z regionami Solidarności. Ale kariera Gosiewskiego nabrała rozpędu dopiero w 2001 roku, gdy pierwszy raz zasiadł w sejmowych ławach. Potem przyszły funkcje.
Był przewodniczącym klubu, wicepremierem, wiceprezesem PiS. I mimo że urodził się w Darłowie, od samego początku związany był z województwem świętokrzyskim, gdzie tworzył struktury partii. I jak mówią przyjaciele, znał ziemię kielecką od podszewki. - Jeździł po remizach i wioskach. On to bardzo lubił. Tam spotykał się ze zwykłymi ludźmi. I najzwyczajniej w świecie z nimi rozmawiał - mówi Grzegorz Banaś (50 l.), senator PiS. Janusz Barański dodaje, że w szczególną opiekę brał małe drewniane kościółki. Przemysław Gosiewski znany był jednak przede wszystkim ze swej tytanicznej pracy.
- Przychodził pierwszy, wychodził ostatni - wspomina Dziedziczak. Wszyscy zazdrościli Mu też fenomenalnej wręcz pamięci. - Jak ty to wszystko zapamiętujesz? - pytali, a On tylko wzruszał ramionami i cytował daty i nazwiska. Niektórzy zazdrościli Mu też niewymuszonej elegancji, obycia w mediach, ale i podejścia do ludzi. - On z każdym na każ-dy temat umiał rozmawiać. Zawsze był na luzie. A do tego, nawet gdy wspinał się po szczeblach władzy, w ogóle się nie zmienił. To był nasz Przemek. Stanowiska nigdy nie zawróciły Mu w głowie - wspomina Barański. Przemysław Gosiewski osierocił troje dzieci.
Złóż kondolencje: