Państwo Grychtołowie zostali pozbawieni praw do opieki nad chłopcami przez sąd w Hanowerze rok temu. Oboje pracowali wtedy za zachodnią granicą. Niemcy z Jugendamtu uznali, że małżeństwo źle opiekuje się dziećmi. - Dostali w tej sprawie donos od skonfliktowanej z nami osoby - tłumaczy pan Dariusz. - To wystarczyło, nikt nie próbował nawet zweryfikować tej informacji... - dodaje.
Daniel i Dawid zostali odebrani rodzicom i trafili do niemieckiego sierocińca. Grychtołowie nie dali jednak za wygraną. Uprowadzili synów z domu dziecka i wywieźli do Polski. Zamieszkali znowu w rodzinnym Bytomiu.
Ale Jugendamt nie zamierzał odpuścić. - Zażądał w polskim sądzie powrotu chłopców do placówki w Hanowerze - mówi Markus Matuschczyk, mecenas, który bronił rodziców Dawida i Daniela przed Sądem Rejonowym w Bytomiu. - Można to nazwać ekstradycją dzieci. To pierwszy raz, gdy Jugendamt, a podkreślam, że jest to tylko niemiecki urząd, domaga się czegoś takiego - dodaje adwokat.
Tuż po ogłoszeniu wyroku na twarzach rodziców chłopców zagościł uśmiech. Sędzia Ludmiła Lampert oddaliła w całości roszczenia Jugendamtu. To oznacza, że dzieci zostają w Polsce.
- To ogromna ulga. Trudno opisać, co teraz czujemy. Będziemy mieli znowu swoje dzieci. Nie zostaną zniemczone - cieszyła się pani Wioletta.
Sędzia Ludmiła Lampert podkreśliła, że najważniejsze jest dobro dzieci.
- Powrót do Niemiec naraziłby dzieci na szkodę psychiczną - podkreśliła.
Rodzice już nie mogą się doczekać, kiedy chłopcy znowu pojawią się w domu. Na razie muszą przebywać w katowickim domu dziecka.