Bytomscy policjanci od początku marca szukali młodego mężczyzny, który zaliczył trzy udane (z jego punktu widzenia) napady na..., nie na bank; na sklepy spożywcze. W tych trzech skokach zrabował 5 tys. zł. 25-latek działał w sposób schematyczny. Zamaskowany wchodził do sklepu, kierował w stronę ekspedientki pistolet i żądał pieniędzy. Myślał pewnie, że jest nieuchwytny, ale się pomylił. Policja przeanalizowała zapisy monitoringu, zbierała dowody, miała gangstera na widelcu. Podkom. Tomasz Bobrek, oficer prasowy bytomskiej policji, wyjaśnia, jak doszło do schwytania przestępcy...
15 kwietnia patrol dozorujący dzielnicę Miechowice zauważył podejrzanie zachowującego się mężczyznę, obserwującego z ukrycia sklep spożywczy. Facet pasował z opisu do tego, który napadał na spożywczaki. Nie mylili się. Figurant zakapturzony wkroczył do sklepu, a w chwilę za nim weszli policjanci. Kazali mu odrzucić pistolet wymierzony w sprzedawczynię, ale nie posłuchał polecenia. W USA byłby już zastrzelony przez policjantów. Jego szczęście, że to Polska. Mundurowi błyskawicznie obezwładnili bandytę i po paru sekundach całował terakotę. Wyszło, że pistolet był zabawkowy, a gangster jest mocno znietrzeźwiony (2 promile). Napady były jednak na serio i wyrok też taki będzie.