Jako pierwszy o sprawie w maju ub. roku pisał "Super Express". Chodzi o prywatny dług, który były prezes NFZ Jacek P. miał spłacać swojej żonie Ewie Paszkiewicz. Razem z odsetkami było to ok. 185 tys. zł. Nie spłacał pieniędzy, a kiedy zgłosiła się do niego firma windykacyjna oraz komornik, który zajął mu wynagrodzenie, okazało się nagle, że pobierał pensję w kasie i komornik nie mógł zająć pieniędzy.
Sprawą zajęli się stołeczni śledczy i potwierdzili opisywane przez "Super Express" niezgodne z prawem zachowanie byłego szefa NFZ. - Jacek P. jest podejrzany o przekroczenie uprawnień, w taki sposób, że jako funkcjonariusz publiczny pełniący funkcję prezesa NFZ, dla osiągnięcia korzyści majątkowej potwierdził nieprawdę w dokumentach w celu udaremnienia zajęcia wynagrodzenia przez komornika. Dodatkowo Jackowi P. przedstawiono także zarzut, że od stycznia do czerwca 2012 r. "przekroczył swoje uprawniania, ponieważ jako prezes NFZ wydał dyrektorowi biura księgowości w centrali NFZ pisemne polecenie, aby do odwołania nie potrącać jego wynagrodzenia" w celu udaremnienia egzekucji komorniczej - mówi "SE" prok. Dariusz Ślepokura, rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej.
Były prezes NFZ nie przyznaje się do winy, odmówił składania zeznań. Grozi mu do 10 lat więzienia. Razem z nim zarzuty usłyszało 7 urzędników Funduszu, którzy mieli mu pomagać.