Więc żeby bezrobocie się nie rozszalało, to burmistrzowie warszawscy chcą zatrudnić stado nowych urzędników. Ilu dokładnie, nie wiadomo, ale z naszych wyliczeń wynika, że koło setki. Wcale niedużo, ale od czegoś trzeba zacząć. Możliwości są nieograniczone, bo jak wiadomo biurokracja rozwija się sama z siebie, sama dla siebie i sama sobie robi dobrze. Biurokracja nie potrzebuje przenosić zysku i nie ima się jej rzeczywistość, co szczególnie atrakcyjne w czasach kryzysu.
Więc jeśli rośnie gdzieś bezrobocie, to znaczy, że jest tam za mało urzędników i już. Oczywiście zawsze znajdzie się jakiś utyskiwacz, który wyskoczy z niedelikatnym pytaniem: A kto za to wszystko zapłaci? Jak to kto? Ponieważ rozwiązanie jest rodem z kultowego "Rejsu", to odpowiedź również: Pani płaci, Pan płaci... Społeczeństwo.