On zarabia 389 000 złotych miesięcznie
Świat, w jakim żyje Janusz Filipiak, jest obcy nie tylko pani Dorocie, ale też przeważającej większości Polaków. Ten pławiący się w luksusach bogacz, to założyciel i prezes informatycznego giganta ComArchu. Według "Rzeczpospolitej" jest najlepiej opłacanym w Polsce prezesem spółki giełdowej. Na swoim stanowisku dostaje aż 6 mln zł brutto rocznie!
Nic dziwnego, że stać go nie tylko na szykowną i zapierającą dech w piersiach rezydencję w Krakowie, ale i na inne zachcianki. Takie jak własny klub sportowy - Cracovia. Zakupił też - za zawrotną kwotę 10 milionów dolarów - słynną krakowską restaurację Wierzynek.
Ten człowiek obraca kwotami, których większość Polaków nie dorobi się nawet przez całe życie.
I taka niestety jest wstydliwa i bolesna prawda o naszych zarobkach. Obok garstki tych, którzy jak Filipiak pławią się w luksusach, rzesze ludzi żyją na krawędzi ubóstwa. Tak jak pani Dorota, która każdego dnia musi zastanawiać się nad tym, czy jutro będzie miała co włożyć do garnka.
"Super Express" postanowił dziś pokazać całą prawdę o pensjach Polaków. A żeby obraz był prawdziwszy - pokazujemy ich zarobki na rękę. Nawet jeśli przez to zmuszeni byliśmy - jak w przypadku Filipiaka - podać tylko przybliżone kwoty.
Ona zarabia 580 złotych miesięcznie!
Dorota Grabania (44 l.) z Łodzi to jedna z najbiedniejszych pracujących Polek w kraju. Jest sprzątaczką. Na rękę zarabia zaledwie 580 złotych.
"Super Express": - Biedna pani jak mysz kościelna...
Dorota Grabania: - Oj, żeby pan wiedział. Mam na utrzymaniu czwórkę dzieci. Dwie córki i dwóch synów. Jedna z dziewczynek jest w niewielkim stopniu upośledzona umysłowo. Ciężko nam związać koniec z końcem.
- Można wyżyć za 580 złotych miesięcznie?
- Nie można. Na szczęście dostaję zasiłki z opieki społecznej na dzieci. Gdyby nie te dodatkowe pieniądze, musielibyśmy przymierać głodem. Nie wiem, jak byśmy sobie poradzili.
- Pani mieszkanie jest w opłakanym stanie...
- A daj pan spokój! Tynk odpada ze ścian, wilgoć w pokojach, podłoga się zarywa. Chcielibyśmy przeprowadzić tu remont, ale nie mamy za co. Nie stać nas nawet na meble, pralkę czy lodówkę. To, co mamy, ma już po kilkadziesiąt lat. Cud, że te sprzęty jeszcze działają.
- Opłaca się w ogóle pracować za te marne grosze?
- A co mam robić? Nie chcę brać zasiłku dla bezrobotnych, bo ja jestem kobieta pracująca. Poza tym dostaję nieco więcej, niż dostawałabym z pośredniaka. A dla mnie każdy grosz jest na wagę złota.
- Czym się pani zajmuje?
- Sprzątam na poczcie. Ciężka to praca. Czasem synowie muszą mi nawet pomagać, bo sama nie dałabym rady. Na szczęście nie muszę pracować pełnych ośmiu godzin. Mam zadanie do wykonania. Jeżeli wszystko zrobię, mogę iść do domu.
- A są tacy, którzy zarabiają po kilkaset tysięcy złotych miesięcznie.
- Niech mnie pan nie denerwuje. Kilkaset tysięcy to ja pewnie nie zarobię do końca swojego życia. Nie rozumiem, za co można dostawać tak wielkie pieniądze. To dla mnie zupełnie niepojęte. Pocieszam się jednak tym, że w Polsce więcej jest osób takich biednych jak ja. Chociaż w sumie to marne pocieszenie...