- Agenci CBA działali na zlecenie warszawskiej prokuratury okręgowej. Chodzi o śledztwo dotyczące przekroczenia uprawnień przez byłego szefa NFZ Jacka Paszkiewicza - mówi w rozmowie z "SE" Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA.
Przypomnijmy - w czerwcu "Super Express" ujawnił, że od dłuższego czasu Jacek Paszkiewicz nie spłaca swojego prywatnego zobowiązania wobec firmy windykacyjnej Consultus Indos z Wałbrzycha. Obecnie dług łącznie z odsetkami wynosi ok. 170-180 tys. zł. Kiedy firma na poczet należności chciała mu zająć jego działkę budowlaną w woj. pomorskim, Paszkiewicz natychmiast sprzedał ją po zaniżonej cenie ówczesnej podwładnej i szefowej mazowieckiego oddziału NFZ Barbarze Misińskiej (52 l.). Misińska to wieloletnia bliska przyjaciółka Paszkiewicza. Podobnie jak on, niedawno straciła stanowisko.
Po wielu bezskutecznych próbach odzyskania długu firma windykacyjna zgłosiła się do komornika. A ten przystąpił do egzekucji, zajmując pensję Paszkiewicza w NFZ. Na nic jednak się to zdało. Po pismach od komornika były szef Funduszu zaczął odbierać wynagrodzenie... w kasie Funduszu.
Windykatorom nie pozostało nic innego, jak zaalarmować Kancelarię Premiera, a ta przekazała dokumenty do resortu zdrowia. - Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz (41 l.) po zapoznaniu się z treścią pisma złożył do Prokuratury Rejonowej Warszawa Ochota zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - informowała nas Agnieszka Gołąbek, rzecznik ministra zdrowia.
I to właśnie z zawiadomienia warszawskich śledczych agenci CBA pojawili się wczoraj w NFZ.
Co na to firma windykacyjna z Wałbrzycha? - Cieszymy się, że w końcu odpowiednie organy zajęły się sprawą dogłębnie. Lepiej późno niż wcale... - ocenia Radosław Lenkiewicz, prokurent Consultus Indos, próbującej odzyskać dług. Paszkiewiczowi może grozić do 10 lat więzienia.