Jak pisze "Dziennik", decyzję o premiach podjął jednoosobowo szef Biura Mariusz Kamiński.
- Zainkasowali od 10 do nawet ponad 30 tys. na rękę. Stało się tak mimo ogromnych kontrowersji, które nadal wzbudza cała sprawa - tłumaczył gazecie rozmówca z CBA.
Jak ustalił "Dziennik", to zdymisjonowany już zastępca Kamińskiego Tomasz W. wpadł na pomysł, aby młodego agenta wysłać na kurs przygotowujący do rad nadzorczych, gdzie poznał posłankę Sawicką. Dziś W. pracuje dla wielkich koncernów, tropiąc podróbki ich produktów. Podobno proponuje też telewizjom organizowanie prowokacji sprawdzających uczciwość polityków.