W środę o godzinie 15.00 funkcjonariusze CBA pojawili się w gabinecie wiceministra Jana Burego. Wręczyli mu raport z kontroli, jaką wszczęli w ubiegłym tygodniu po informacjach przesłanych przez naszą redakcję. W e-mailu do CBA informowaliśmy o możliwości złamania ustawy antykorupcyjnej przez polityka.
- Właśnie zakończyliśmy kontrolę. Dzięki informacjom "Super Expressu" była to najkrótsza kontrola w histroii CBA. Trwała tylko pięć dni. W czwartek przedstawimy nasz raport premierowi - mówi rzecznik Biura Jacek Dobrzyński. Bury pod wnioskami z raportu się podpisał, co oznacza, że przyznał się do winy.
Przeczytaj koniecznie: Premier Tusk przepytywany przez dzieci: Wolę kobiety ministrów, bo nie są takie kłótliwe
O co chodziło? Jan Bury (z wykształcenia prawnik) jest wiceministrem skarbu od listopada 2007 r. W resorcie odpowiada m.in. za energetykę i telekomunikację. Na początku tego roku nabył 50 proc. udziałów w firmie "SO-RES", która zajmuje się m.in. handlem energią elektryczną, czyli dziedziną, która podlega wiceministrowi.
Bury nabywając 50 proc. udziałów w firmie złamał ustawę antykorupcyjną. Ta zezwala na objęcie jedynie 10 proc. udziałów lub akcji przez ministra bądź wiceministra. Chwilę po wszczęciu kontroli wiceminister skarbu swoje udziały w spółce sprzedał.
Po ubiegłotygodniowej publikacji Bury zapowiedział, że podejmie stosowne decyzje po zakończeniu kontroli. Wczoraj nie odbierał od nas telefonu.
- Powinien stracić stanowisko. A w sprawie przejęcia jego udziałów w spółce powinno być rozpoczęte śledztwo - ocenia prof. Antoni Kamiński, ekspert ds. korupcji.
Teraz to od premiera Donalda Tuska (54 l.) zależy, czy Bury pozostanie na rządowym stanowisku, czy też je straci.