Grzeszki, które kierowcy mają na sumieniu, można by wymieniać bez końca. Zamykają drzwi przed nosem pasażerów, kopcą papierosy w czasie jazdy i ostro hamują. Ale najpoważniejszym są notoryczne rozmowy przez telefon komórkowy.
- Halo? Tramwaj prowadzę - tak zaczął swoją telefoniczną pogawędkę motorniczy z "24". Włos aż się zjeżył nam na głowie. Przecież dochodzi do tylu groźnych wypadków z udziałem tramwajów. A tu taka beztroska!
Niestety, to nie jest odosobniony przypadek. Rozmowy przez komórki są nagminne. Motorniczy z "8" i kolejnego "24" też nie odmówili sobie relaksu ze słuchawką przy uchu. Przez telefon rozmawiali też kierowcy autobusów linii 131 i 151. Obaj szalenie wyluzowani, rozprawiali przez telefon, jednocześnie kręcąc kierownicą.
- Kierowcy powinni być skupieni na prowadzeniu pojazdu. Rozmowa przez telefon rozprasza i dekoncentruje. Drastycznie spowalnia się refleks. Wystarczy sekunda nieuwagi i wypadek gotowy. Rozmowa przez komórkę jest niedopuszczalna. Za to wykroczenie grozi mandat w wysokości 100 zł i 2 pkt karne - mówi Dorota Tietz z Komendy Stołecznej Policji.
O problemie poinformowaliśmy Igora Krajnowa (31 l. ), rzecznika Zarządu Transportu Miejskiego. Niestety, nasze pytania zostały bez odpowiedzi. Czy musi dojść do tragedii, by do kierowców komunikacji miejskiej dotarło, że w ten sposób igrają z naszym zdrowiem, a czasem nawet życiem?