- Ja już nie jestem taki jak kiedyś. Denerwuję się z byle powodu. I ciągle się boję, że znów przyjdą po mnie i mnie zamkną - opowiada mężczyzna. Ta historia nigdy nie powinna się wydarzyć. A jednak przytrafiła się panu Andrzejowi. Do jego domu w Mężydle pod Grudziądzem (woj. kujawsko-pomorskie) nagle przyszli policjanci. Oznajmili mu, że jest aresztowany. Musi spędzić dwa tygodnie w więzieniu, bo kradł szynkę i został na tym przyłapany.
- Mówiłem, że jestem niewinny, że nigdy nie byłem w tym toruńskim sklepie - wspomina Andrzej Malinowski. - Ale nikt mnie nie słuchał.
Policjanci wyciągnęli mężczyznę z domu na oczach sąsiadów. - Takiego wstydu mi narobili - mówi niesłusznie skazany.
Czasu spędzonego w więziennej celi nie da się opisać. To dramat, którego nikt nie chciałby przeżyć.
Potem okazało się, że zatrzymanie pana Andrzeja to była pomyłka.- Zatrzymaliśmy nie tego człowieka - przyznaje Wioletta Dąbrowska z toruńskiej policji. Okazało się, że prawdziwy złodziej znał jego dane. I podał je policjantom. Ci wystosowali wniosek do prokuratury, sprawa trafiła do sądu. Sędzia wydał wyrok zaocznie - więzienie albo grzywna. Pan Andrzej oczywiście grzywny nie zapłacił, bo nie wiedział, co mu grozi. Dlatego przyszła po niego policja...
- Za to, co mnie spotkało, chcę zadośćuczynienia w wysokości 100 tysięcy złotych - mówi mężczyzna. O te pieniądze będzie walczył w sądzie.