Chce powybijać swoją rodzinę

2009-03-10 8:00

Zgroza! Życie pod jednym dachem z 17-letnim Wojtkiem P. z Bociek (woj. podlaskie) to jak przebywanie w jednej klatce z dziką bestią. Ten agresywny nastolatek sterroryzował całą rodzinę! Jego najbliżsi drżą ze strachu o własne życie, gdy tylko młody bandzior wraca ze szkoły.

Ostatnio w dzikim ataku szału rzucił się na ojca z nożem kuchennym. Uspokoił się dopiero wtedy, gdy ojciec i dziadek powalili go na podłogę i związali sznurem! I pomyśleć, że ten trudny do ujarzmienia nastolatek jeszcze pół roku temu był grzecznym i kochanym chłopcem.

- Kłopoty z synem są od czasu, kiedy zaczął dojeżdżać do zawodówki w Bielsku Podlaskim - mówi drżącym głosem Grzegorz P. (44 l.), ojciec Wojtka. Opowiada, że chłopak wpadł w złe towarzystwo, zaczął pić i zmienił się nie do poznania. Po wypiciu alkoholu przeistacza się w morderczą bestię.

Ostatnio swoją agresję postanowił wyładować na własnym ojcu i omal nie doprowadził do krwawej rodzinnej tragedii.

Pan Grzegorz jak zwykle wrócił z pracy około godziny 16. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, gdy już na progu domu syn przywitał go okropną awanturą.

- Nie wiem, o co mu chodziło - Grzegorz P. bezradnie rozkłada ręce. - Miał pianę na ustach, był jak wściekły pies.

Próbował uspokoić syna, ale ten chwycił za kuchenny nóż i rzucił się na niego. Przerażony ojciec uciekł do sąsiedniego domu, w którym mieszkają jego rodzice. Uzbrojony w nóż Wojtek pognał za nim jak rozszalała bestia. Nie uspokoił się nawet na widok swojej ukochanej babci, która zagrodziła mu drogę.

- Nigdy go takiego nie widziałam - mówi poruszona pani Maria (73 l.). - Jakby nałykał się jakichś lekarstw. Groził, że nas wszystkich pozabija.

Na pomoc ruszył dziadek 17-latka, Grzegorz senior (76 l.). Obaj mężczyźni powalili Wojtka na podłogę, wyrwali mu nóż i związali sznurem.

Dopiero wtedy chłopak zaczął błagać o przebaczenie i uwolnienie. - Stanęłam w jego obronie - mówi babcia. - Zawsze jestem takim dobrym duchem, a potem żałuję. Bo teraz boję się, że wnuk nas w nocy zarżnie albo spali.

Uwolniony bandzior zerwał się i wybiegł z domu. Pogroził jeszcze bliskim, że wróci z kolegami i "wszystkich załatwi". Ojciec chłopaka wezwał policję i agresywny młodzieniec trafił do aresztu. Miał 1,5 promila alkoholu we krwi. Niestety, już kilka godzin później domowy terrorysta był na wolności, bo jego ojciec nie złożył zawiadomienia o popełnieniu przez syna przestępstwa.

- Nie wiem, co robić - martwi się pan Grzegorz. - Rozsądek podpowiada mi, że syn powinien dostać karę, to może się wystraszy i uspokoi. A po chwili mężczyzna dodaje: - Ale serce nie pozwala mi tego zrobić! Jaki by on nie był, to przecież mój jedyny syn!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki