WARSZAWA: Chcę poznać moją córkę

2012-08-11 4:00

Nie zna jej imienia, nie wie, jak wygląda, nie może też jej przytulić. Tomasz Rutkowski (45 l.) z Ząbek chyba już nigdy nie zaufa kobietom. Ostatnia, z którą był, dała mu córeczkę. Dziewczynka teraz ma 2,5 roczku. Niestety, pan Tomasz nigdy jej nie zobaczył, bo jego była już miłość bez jego wiedzy oddała dziecko do adopcji.

Tomasz Rutkowski poznał Małgorzatę K. (28 l.) w 2008 roku. Spędzili ze sobą sylwestrową noc. Dwa miesiące później okazało się, że Małgorzata zaszła w ciążę. Przez cały ten czas mieszkali razem i planowali wspólne życie z maluszkiem. Kilkanaście dni przed porodem kobieta oznajmiła Tomaszowi, że urodzi w rodzinnym domu we wsi pod Rykami i że pomoże jej mama.

- Zgodziłem się, uznałem, że z matką faktycznie będzie jej łatwiej przy pierwszym dziecku. W październiku dała znać, że mamy córkę. Byłem taki szczęśliwy - wspomina mężczyzna. Jednak nie trwało to długo. - Małgorzata najpierw mówiła mi, żebym nie przyjeżdżał, bo jest w szoku, a dziecko chore. Potem usłyszałem, że jeśli pojawię się u niej, to ojciec będzie mnie ganiał z siekierą. Cały czas kłamała, że nie ma jej w domu i obiecywała, że jeszcze trochę i będziemy razem. Kochałem ją, więc zaufałem - mówi załamany pan Tomasz.

W maju tego roku w końcu go odwiedziła. Niestety, bez córeczki.

- Dałem jej 5 tysięcy złotych dla małej, zabawki i ubranka. Zapewniła, że wkrótce zobaczę dziecko - opowiada zdenerwowany. Uwierzył, ale kilka dni później coś go tknęło. Wsiadł do autobusu i pojechał do matki swego dziecka. - Na miejscu okazało się, że się przede mną schowała. Poszedłem więc do sąsiadów popytać. Żaden z nich nie widział mojej córeczki! Sołtysowa powiedziała mi, że chyba widziała u nich jakiś akt zgonu. Przeraziłem się, pomyślałem, że zabiła nasze dziecko i powiadomiłem prokuraturę - denerwuje się pan Tomasz.

W końcu odnalazł byłą ukochaną w pracy w Warszawie.

- Powiedziała mi, że urodziła w szpitalu na Lindleya i oddała dziecko, zrzekając się praw. Lekarzom podała, że jego ojciec jest nieznany - ścisza głos pan Tomasz i po chwili kontynuuje opowieść. - Szpital to wszystko potwierdził. Potem już w sądzie dowiedziałem się, że moja córeczka trafiła do adopcji i ma już nowych rodziców. To pełna adopcja, więc widnieją też w jej nowym akcie urodzenia.

Pomimo wszystko pan Tomasz postanowił nie poddawać się i walczyć o swoją małą. Wystąpił do sądu z wnioskiem o powtórzenie procesu przysposobienia córeczki, jako że wszystko odbyło się przecież na podstawie fałszywego twierdzenia, że dziecko ojca nie ma. Niestety, sąd ciągle odrzuca jego wniosek. - Zarzuca mi się, że nie udowodniłem, że jestem ojcem. Przecież sam nie nakażę badań DNA - mówi nie kryjąc nerwów. Zgodnie z prośbą sądu złożył przed kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego oświadczenie o uznaniu ojcostwa. Pan Tomasz rozumie, że nowi rodzice mogli pokochać jego córkę. - Oni jednak muszą zrozumieć, że ja też ją kocham i że to moja córka. Dla kogo mam żyć? Może już nigdy nie będę miał dzieci - mówi załamany.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki