"Super Express": - Zakręciło ci się w głowie?
Jerzy Dudek: - Nie bardzo, bo to mi wygląda na... bujdę. Pewnie, że chciałbym zgarnąć takie pieniądze, ale to raczej nierealne. Mamy w kontraktach wpisaną wysokość premii za sukcesy i nie sądzę, aby nagle prezes klubu "wyskakiwał" z czymś dodatkowym i w dodatku tego kalibru. "Marca" nie po raz pierwszy miesza w ten sposób. Niedawno kibice Realu ogłosili bojkot tej gazety, bo często jątrzy w Realu. Zatem do tych rewelacji podchodzę z rezerwą.
- A jak święta?
- Super. Wprawdzie nie mogliśmy się wybrać do Polski, bo mam krótki urlop i małe dzieci, ale przyjechało do nas pół rodziny. W Madrycie są polskie sklepy, więc zaopatrzyłem się we wszystko, co trzeba, żeby święta miały polski charakter.
- Znalazłeś coś oryginalnego pod choinką?
- Zestaw z płytą do karaoke, czyli wiadomo: leci piosenka, a ty starasz się ją zaśpiewać jak najlepiej. I śpiewaliśmy tak przez dwa dni, dopóki dzieci nam nie odebrały zabawki (śmiech).
- Jak ci poszło?
- Wielkim śpiewakiem nie jestem, więc raczej starałem się mruczeć pod nosem, niż głośno śpiewać.
- A w klubie mieliście świąteczne spotkanie?
- Jak najbardziej. Razem z koszykarzami Realu. Stoliki były tak podzielone: przy każdym trzech piłkarzy i trzech koszykarzy. Siedziałem z Cannavaro, Diarrą, a także z najlepszym koszykarzem Realu, Papadopoulosem. Fajnie było. Najlepszym śpiewakiem w Realu jest Julio Baptista, więc poprosiliśmy go o występ. Niezły dał popis, naprawdę. Żałuję tylko, że nie dawaliśmy sobie prezentów. W Liverpoolu to była tradycja, a reguła tylko jedna: prezent nie może być poważny. Ja dostałem raz zestaw do tańczeniaÉ baletu. To było po moim Dudek Dance w finale Ligi Mistrzów.
- W sylwestra raczej nie poszalejesz, bo 2 stycznia zagrasz w meczu o Puchar Króla z Alicante...
- I tak jest postęp. Sześć ostatnich sylwestrów spędzałem w hotelu z Liverpoolem na przedmeczowym zgrupowaniu, bo w Anglii zawsze graliśmy 1 stycznia. Tu, w Hiszpanii, nie jest tak źle, więc z rodziną będziemy świętować w domu.
- A twój najbardziej pamiętny sylwester?
- Tuż przed moim przejściem do Sokoła Tychy. Graliśmy w Chorzowie turniej sylwestrowy w hali, a potem z kolegą pędziliśmy "maluchem" w stronę Zakopanego, bo z ekipą mieliśmy zarezerwowane domki w małej miejscowości niedaleko zakopianki. Na miejscu okazało się, że domki są, ale letniskowe, a na zewnątrz było minus 17 stopni. Zebraliśmy wszystkie kaloryfery do jednej chałupki, było nas 14 i zabawa trwała... trzy dni.
- Wracając do piłki - temat odejścia z Realu upadł?
- Raczej tak. Trener powiedział, że mnie nie puści i zdania pewnie nie zmieni. Zagrałem w Pucharze Króla, w styczniu czeka mnie jeszcze kilka spotkań, więc humor mi się poprawił. Przez transferowe okienko już nie wyglądam, choć wiem, że to powoduje, iż moje szanse na Euro są bardzo małe.
- Gdybyś jeszcze raz miał zadecydować, czy przyjąć ofertę z Realu, to...?
- To bym ją przyjął! To była najmądrzejsza decyzja w tym czasie. Real jest o wiele bardziej magiczny, niż myślałem. Tu, w Hiszpanii, przed każdym meczem, w każdym mieście, czeka na nas tylu kibiców co na Liverpool przed finałem Ligi Mistrzów w Stambule. To o czymś świadczy.
- Cele na 2008 rok?
- Prezes Realu powiedział, że ten klub już od dawna nie miał tak dobrej drużyny jak teraz. Dlatego liczą tu na trzy korony. I ja bardzo chcę je zdobyć. Tyle że nie dla pieniędzy, o których pisze "Marca". Dla piłkarzy na takim poziomie, w takim klubie, same trofea są ważniejsze niż pieniądze.
Dudek od kuchni
Poza piłką Jerzy Dudek uwielbia gotowanie. Jego specjalnością jest hiszpańska paella. Teraz, mieszkając w tym kraju, ma okazję, aby ją jeszcze bardziej udoskonalić.
- Jaka jest paella a la Dudek? Mmm, pyszna. Wiadomo, że niezbędnym składnikiem jest ryż, który posypuję szafranem, aby nabrał ładnego koloru. Moja paella jest mieszana, składa się z owoców morza i smażonego kurczaka. Do tego oczywiście sporo warzyw. Czasem zapiekam ją jeszcze w piekarniku.
Nauczył się jeść... więcej sałatek
Czego Jerzy Dudek nauczył się od piłkarzy Realu? Jeśli chodzi o kwestie kulinarne, to...
- Przy posiłku najlepiej siadać przy Fabio Cannavaro. Wiadomo, Włoch wie co dobre. Fabio zawsze wybierze najlepszy makaron i sałatkę. Przy piłkarzach Realu nauczyłem się wcinać o wiele więcej sałatek niż do tej pory. Tu każdy je z tak wielkiej michy, że gdzie indziej ona jedna wystarczyłaby dla wszystkich.
Kolejne dzieci? Muszę przystopować
- Mam trójkę wspaniałych dzieci i dziękuję za życzenia, aby pojawiły się kolejne. Tak naprawdę muszę jednak przystopować, bo żona ostatnio sporo się natrudziła. Nasze córeczki rodziły się w krótkim odstępie, jedna w styczniu, a druga w grudniu. Na razie wystarczy.
Boruc i... nie wiadomo kto dalej
- Wiem, że mój wyjazd na Euro jest mało realny, ale w kadrze jest tak: numerem jeden jest Artur Boruc, a później wszystko może się zdarzyć. Bo sytuacja Kuszczaka i Fabiańskiego jest bardzo podobna do mojej.